Nie trzeba być orłem internetów, żeby zauważyć jak dużego rozpędu nabrały wszelkiej maści i rodzaju „paki”. Wystarczy od czasu do czasu zajrzeć na kilka blogów. I tak: blogerki makijażowe rozpisują się na temat beauty boxów, w których można znaleźć różne cuda związane z pielęgnacją skóry twarzy i ciała, make-upem i rozmaitymi elementami szeroko pojętej domowej strefy spa (przykłady: BeGlossy, BellaSpa Box). Blogerki kulinarne prześcigają się w comiesięcznym snapchatowym unboxingu (a po polsku - otwieraniu) paczek pełnych produktów spożywczych (zazwyczaj stosunkowo trudno dostępnych/z górnej półki) w rodzaju oleju kokosowego, sera zrobionego z orzechów czy wegańskiego boczku, ale też jaj od szczęśliwych kur i warzyw od szczęśliwych farmerów. Przykładami są: VegePack czy Vital. Odnoszę wrażenie, że istnieją paczki subskrypcyjne dla każdego jednego hobby (znajdą się paczki dla wielbicieli słodkości z różnych części świata, dla smakoszy piwa, a także dla wędkarzy(!) czy biznesmenów…). A skoro tak, to i dla psiarza nie zabraknie atrakcji, tak pomyślałam. Cechą wspólną konceptu paczek, packów, boxów itp. jest zazwyczaj możliwość wykupienia abonamentu na określony czas (oczywiście im dłuższa subskrypcja, tym miesięczny koszt niższy, a jak!), cena niższa, niż poszczególnych produktów w paczce zawartych (opłaca się, a jak!) oraz… niespodzianka (myślę, że zwłaszcza wędkarze będą zadowoleni, a jak!). Tak, bulimy hajsy i nawet nie wiemy za co (dowiadujemy się tego dwudziestego każdego miesiąca, kiedy kurier dostarcza przesyłkę). Ciekawska i kompulsywna część mojej osobowości mówi: chcę! I właśnie z tej okazji, jak również z powodu ciekawości rosnącej przy każdorazowym włączeniu fejsbuków przez wyskakujące zewsząd sponsorowane reklamy (cookies, haw tfu!) skusiłam się na wydanie wielu monet na niespodziankę dla mojego psa, a także (głównie, nie oszukujmy się) dla siebie. Małe ptaszki ćwierkają, że dwa lata temu (w jednostkach trendów internetowych jakieś siedem tysięcy galaktyk) na kieszeniach niezrównoważonych, kompulsywnych psiarzy żerował Animibox, ale po stopniu zakurzenia ich fanpage’a (i pożegnalnej notki z grudnia 2014) wnioskuję, że wstrzymali swoją działalność. Na Youtube znaleźć z kolei można filmiki prezentujące otwieranie paczek z PsiejPaki, ja jednak niestety nie dotarłam dalej. Firma nie ma swojej witryny (w zamian pojawia się psi blog, z którego można się dowiedzieć na przykład jak długo powinien spać owczarek niemiecki. To jakby ktoś chciał wiedzieć) ani funpage’a na fejsbuku (więc trochę jakby nie istnieje). Zatem, czy tego chcemy czy nie, na polskim rynku paczek subskrypcyjnych dla psów karty rozdaje Paka Zwierzaka. I to właśnie z tej firmy zamówienie otrzymałam wczoraj. Nad zamówieniem PZ zastanawiałam się już w maju, przed powrotem z Erasmusa. Bo szczeniaczek, bo zabaweczki, bo ciekawy pomysł, bo siurpryza… Bo kręci mnie kompulsywne wydawanie pieniędzy na zupełnie niepotrzebne mojemu psu gadżety. Uwielbiam oglądać i kupować psie gadżety, przysmaki, akcesoria. Tak mam. There, napisałam to (nie chcę żeby teraz było, że jak napisałam o niezrównoważonych psiarzach, to obrażam ludzi, bo nie). No więc kiedy 14 sierpnia wyskoczyło mi na fejsbukowej ścianie, że do jutra można zamawiać sierpniowy box, powiedziałam „Yolo, Maja!”, i wysłałam przelew. 59 złotych kosztowała ta przyjemność. Nie wiedziałam czy to dużo czy nie za 7 wyjątkowych produktów, które miały się w paczce znaleźć. Dalej nie wiem. A oto co było w paczce: I teraz tak: z siedmiu rzeczy, które znalazły się w paczce, moją uwagę przykuło pięć produktów (w zasadzie cztery, ale piąty mnie rozbawił na tyle, że postanowiłam przetestować go jak najprędzej). Są to: 1. Zabawka – wykonana z grubego, ale dość miękkiego sznura zabawka wielkości szczenięcego dummika, około 25 cm. Wykończenie zabawki pętelką zapewnia, że sprawdzi się ona zarówno jako szarpak, jak i zabawka rzucana. Spoko mówi 10/10, ja w sumie też. Takich to nigdy za wiele. 2. Przysmaki Let’s Bite Brit – firmę znam i lubię, w dużej mierze właśnie za let’s bitowe przysmaki. Nie ukrywam, że trochę mi przykro, że taka mała paczuszka (30g). Liczyłam na więcej. Noale… Duck sticks, bo takie dostałyśmy, to zasuszone płaty kaczego mięsa. Pachną ładnie, doskonale działają jako motywator i urozmaicenie podczas szkolenia (przy odrobinie dobrej woli dają się pociąć na małe kawałeczki, więc nawet kliker im niestraszny). Spoko – 10/10, ja – 3/10 (gdyby była to recenzja let’s bite’ów, powiedziałabym 10/10, ale że opisuję Pakę Zwierzaka, to uważam, że mogli się trochę bardziej postarać. Zwłaszcza, że cena za 80g paczkę to 8,50zł). Let’s bite’y stanowią miły dodatek. Szkoda, że dla mnie są jedną z bardziej interesujących rzeczy… 3. Kabanoski O’canis – psi przysmak, proszę ja was, z jelenia. 100% mięsa z jelenia, bezglutenowe (hoho, może jeszcze słodzone stewią i od gospodarza z Suwałk?), bez konserwantów i w ogóle cud miód. Pachnie jak każde inne suszone kabanosy. Co do smaku, Spoko mówi 10/10. Ona chyba nie mogłaby być krytykiem kulinarnym. Niestety nie dokopałam się do sklepu internetowego tej firmy. EDIT: Klaudia M., wielkie dzięki za uświadomienie :) Strona sklepu istnieje i ma się dobrze :) 4. Dodatek żywieniowy Pokusa Premium Plus Sprawa ciekawa o tyle, że z tego, co zdążyłam wyczytać na opakowaniu i na stronie firmowej, jest to suplement polecany w okresach obniżonej odporności, w trakcie rekonwalescencji, podczas antybiotykoterapii czy zwiększonego wysiłku fizycznego. Na pewno spróbujemy, jednak jeszcze nie teraz – preparat przeznaczony jest dla psów dorosłych, a Spoko do dorosłości jeszcze ma kawałek. 5. Psie lody – Pokusa I to jest właśnie ten piąty element. Tak jakby lodów dla psa nie dało się zrobić z maślanki, na litość boską, i banana. Spodziewałam się, że będą o smaku chociażby mięska, ale nie. Musi być zdrowo. Jabłko, żurawina, algi, proszę bardzo, morskie. Rozumiem, że można coś takiego wymyślić i znaleźć kogoś, kto to kupi, ale ja nie z tych. Niemniej – Spoko zatrzepotałaa uszami radośnie i z wielką ochotą… porwała kulkę lodów z miski i poszła się nią bawić do ogrodu. Widać lody musiały mieć odpowiednią, ziemisto-trawową panierkę, żeby stanąć na wysokości zadania. Znając życie 10/10, ale raczej bym tego nie kupiła. Niemniej – miło wypróbować nowość z oferty Pokusy. I to jest jeden z powodów, dla których takie paki rzeczywiście mają sens - pozwalają wypróbować coś, na co niekoniecznie chciałoby się nam wydać pieniądze. Także - pomysł lodów zabawny, pomysł wrzucenia ich do paki na propsie. Pozostałe, niezbyt zachwycające produkty, to próbka karmy Brit oraz specjalny prezent dla stałych klientów. I tu miejsce na ciekawostkę: nie jestem stałym klientem firmy, raczej nie będę, a mimo to otrzymałam ten turbo dodatek w postaci… karty właściciela zwierzaka.
Z jednej strony zabawne, że nawet jako nowy/okazjonalny klient otrzymałam prezent niby przeznaczony dla stałych klientów. Miłe, aczkolwiek zabawne. Ale ja nie umiem w marketingi, więc nie będę już tutaj no. Koncept fajny, bo taką kartę każdy powinien mieć przy sobie, nie traktowałabym jej jednak jako jednego z elementów paczki. Ot, miły gest, ale żeby suwenir? Przy Let’s Bite’ach raczej kupra nie urywa. No ale... Próbka karmy nam się przyda, bo smaczków nigdy dość, ale żeby to był cud, odkrycie, specjalnie wyselekcjonowany element zabawy to też nie. W kwestii cenowej wyliczyłam sobie dzielnie na kalkulatorku, że rzeczy, których ceny zdołałam znaleźć w internecie kosztować mogą razem mniej więcej 56-59 złotych (oczywiście na sucho, bez kosztów przesyłki). Ceny próbki karmy i karty właściciela nie znalazłam. I teraz moja prywatna, subiektywna opinia: Muszę przyznać, że nie czuję, żeby te 59 złotych zostało jakoś uberwykorzystane. Nie w tym miesiącu. Widziałam recenzje poprzednich pak, pełnych gadżetów nie tylko jedzeniowych, ale też przydatnych na co dzień (psi szampon, szczotka, pinceta do kleszczy itp.). Oczywiście, żarło przy psie, zwłaszcza młodym, przydaje się zawsze, bo szkolenie nigdy się nie kończy, ale spodziewałam się trochę większych fajerwerków, trochę większego zróżnicowania produktów. Tak naprawdę oprócz zabawki i karty, wszystkie suweniry są spożywcze. I co prawda Spoko mówi 20/10 i chce więcej, ale ja nastawiałam się (i jak patrzę na recenzje poprzednich pak, tak jakby miałam do tego prawo) na coś trochę innego i z tego powodu zastanowię się odrobinę dłużej zanim następnym razem zamówię Pakę Zwierzaka. A jednocześnie lodów, suplementów czy kabanosów z jelenia raczej sama bym nie kupiła. To jest zarówno pozytywna, jak i negatywna konkluzja. Ostatecznie jednak podobało mi się całe doświadczenie: czekanie i niespodzianka. Serdecznie dziękuję ekipie Paka Zwierzaka i polecam kupienie takiej paki przynajmniej raz każdemu "zakupoholikowi psiemu" i komuś, kto lubi sprawiać frajdę swojemu pupilowi. Na pewno taki suwenir pomaga w zapoznaniu się z nowinkami na rynku psich akcesoriów, suplementów i smaczków. No i pieseł się cieszy, a w końcu to o niego i jego radochę chodzi, prawda? My to tam ten.
3 Komentarze
Ola
8/29/2016 23:38:44
Ja wczesniej zamówiłam dwie paki. I na razie na tym koniec. Denerwuje mnie w nich to, ze rzeczy w nich zawarte sa warte tyle, ile kosztuje box. A przeciez zawsze mi cos nie pasuje. Druga wada to to, ze jednego poduktu nie bylam w stanie znalezc w internetach, czyli nawet jesli bym chciala to repeta jest niemozliwa. Tak wiec w pewnym sensie to, ze pojawiaja sie znane marki jest zaleta.
Odpowiedz
Świetnie jest przeczytać opinię kogoś innego na temat Paki Zwierzaka :) Bardzo miło mi się czytało post, i bardzo spodobało mi się imie Twojego psa ! :D Jest całkiem.. Spoko ! :) Mimo, że nasza opinia trochę się różni to mimo wszystko zapraszam Cię do siebie, jeżeli oczywiście masz ochotę :)
Odpowiedz
Odpowiedz |