Jestem dziewczynką. Spoko też jest dziewczynką (ku zaskoczeniu niektórych – wszak „Spoko to takie męskie imię”).Nie chcę tutaj promować żadnych postaw społecznych ani stereotypów, ale nie da się ukryć – niektóre dziewczynki (w tym my) lubią fatałaszki. No, może Spoko trochę mniej zależy na tym co ma na sobie (i co ja mam na sobie – w końcu niejednokrotnie zdarzyło się jej otrzepać z błota 10cm ode mnie i moich ciuchów-świeżo-po-praniu. No ale „my bad”, bo kto normalny chodzi na spacer z flatem w czystych ubraniach? No nikt. Nikt nie chodzi). Ale ja lubię jak pieseł zadaje szyku i jak ktoś mnie pyta „a skąd taka ładna obróżka?”. Czuję się jak trendsetter (trendflat hy hy hy). Muszę przyznać, że takie pytania i uwagi typu „o, jaka ładna obroża!” (tak, ludzie tak mówią. Nie normalni ludzie, tylko psiarze, ale mówią) są kierowane w stronę Spoko ostatnimi czasy dosyć często, a to za sprawą HUNDO. Co to takiego, to HUNDO? – zapytacie. HUNDO jest świeżynką na polskim rynku psich gadżetów, konkretnie ałtfitów w rodzaju obroży, szelek i smyczy. Na firmę trafiłam przez instagram jakoś końcem sierpnia. Na widok ślicznych, delikatnych, nienachalnych i minimalistycznych wzorów, pociekła mi ślinka, zaświeciły oczka i spociły rączki. I pognałam szukać fanpage’a na fejsbuniu i kontaktować się z firmą. A za tę odpowiedzialna jest Ania, najbardziej cierpliwy człowiek świata, odpowiadający na wszystkie pytania, rozwiewający wszelkie wątpliwości. No więc firma polska – śliczne polskie materiały, polski producent, polskie psy testują, polskie ręce szyją. A szyją ładnie, i z ładnych rzeczy. I nie dość, że z ładnych, to jeszcze porządnych. Zacznijmy od okuć. Karabińczyki wykonane są z mosiądzu, natomiast pozostałe okucia z nierdzewnej stali pokrytej czarną, matową powłoką. Po testach śmiało stwierdzam – powłoka nie. do. zdarcia. Mój wewnętrzny esteta osiąga właśnie nirwanę. Bardzo mocna sprawa te okucia – nie odginają się i nie otwierają, są odporne na korozję (przydatne jak się jest takim, dajmy na to, właścicielem flata, co to wodę, delikatnie mówiąc, lubi). Taśmy są zrobione z włókien poliestrowych. Oprócz miękkości i gładkości, są zaskakująco lekkie i naprawdę, NAPRAWDĘ łatwe do utrzymania w czystości. W zasadzie to mam wrażenie, że brud się ich jakoś specjalnie nie trzyma. Większe błocko po wyschnięciu zwyczajnie się wykrusza i zostawia obrożę w spokoju, bez śladów. Spoko testowała wzór BAHAMA MINT, o stosunkowo zgaszonych barwach, co mogło też mieć wpływ na to, że na obroży brudu zwyczajnie nie było widać. Klamry i regulatory to sprawka Duraflex, wykonane z acetalu – mocniejszego, odporniejszego na temperaturę niż plastik materiału. Tu się nie rozwodzę, ponieważ nasza obroża to półzacisk – klamry tam nie ma, ale jakby była, to podejrzewam, że mocna jak diabli. Korzystałam i korzystam z wyrobów Duraflex przy innych sprzętach, i mogę potwierdzić – mocne jak pieron. Łączenia w produktach HUNDO wykonywane są metodą termiczną i wzmacniane stalowymi nitami kaletniczymi (czad, co?). Są ponad wszystko ładne! No i mocne – mimo licznych prób, nie udało nam się ich zerwać. Reasumując: estetyka przyciąga wzrok. Po przeczytaniu opisu materiałów wsiąkam na amen. Co się tyczy oferty HUNDO: do wyboru mamy: obroże klasyczne (na klamrę) oraz półzacisk o szerokości 1,5cm, 2cm oraz 2,5cm, a także smycze (klasyczne oraz przepinane). Zarówno na szelki, jak i na szersze taśmy musimy poczekać do przyszłego roku. HUNDO oferuje 4 wzory – Bahama Mint, Ethno Pixel, Military Fun oraz Aztec Azure. Wszystkie są w mojej opinii równie piękne i wprost doczekać się nie mogę kolejnych (a będą!). No, to tyle w kwestii systematyk, suchych danych i takich tam. Teraz kapka o samym teście i jak Bahama Mint zniosła różne pomysły Spoko. Obrożę otrzymałyśmy w paczce – kartonowym pudełku zapakowanym w kopertę z tektury. Na marginesie dodam, że opakowanie i wizytówki HUNDO zrobione są w 100% z surowców wtórnych, więc już na wstępie zanotowałam w głowie duży plus. Nie dość, że uroczo, to jeszcze ekologicznie. W pudełku, zawinięta w czarny papier, czekała półzaciskowa obroża Bahama Mint. No i teraz czas na pierwsze wrażenia: Obroża ultralekka – inna niż te, które miałyśmy dotychczas. W kwestii faktury podobna chyba tylko do Rogza – miękka, lekka, ale też porządna i mocna. Takich okuć jak hundowe nie widziałam wcześniej nigdzie. Dzięki kolorowi i temu, że są matowe, nadają ciekawego wyrazu. Razem ze szlufką, której można użyć jako zaczepu na adresatkę w ciekawy i nowoczesny sposób dopełniają dizajnerskiego looku delikatnemu, minimalistycznemu wzorowi taśmy. Już na pierwszy rzut oka widać dbałość o szczegóły. Zastanawiało mnie jak taki wydawałoby się delikatny gadżet zniesie styl prowadzenia się mojego pershinga. Do testów przystąpiłyśmy natychmiastowo. Obroża była testowana na wszystkie możliwe, brutalne i mniej, sposoby. Spoko nosiła ją bez przerwy przez cały miesiąc (z małymi wyjątkami na szybkie suszenie przy kaloryferze). W tym czasie nie była prana, czyszczona, impregnowana… No nic, absolutnie nic z nią nie robiłam. W ogóle o nią nie dbałam. Cel był jeden – sprawdzić ile wytrzyma. No więc wytrzymała… wszystko. Po pierwsze: brud się jej nie trzyma! Po drugie: jest mocna. Z testów wyszła bez większych uszczerbków na urodzie. Jedyne, co zauważyłam to to, że naciągnęła się w dwóch miejscach, co ciekawe, od wewnętrznej strony. Główni podejrzani to ususzone badyle wzdłuż drogi na Kampusie UJ, oraz zęby Spoko (złapałam ją ze trzy razy na gorącym uczynku kiedy próbowała żuć obrożę, którą miała na szyi…). Po trzecie: miękko „chodzi”. Moje psy od lat noszą obroże półzaciskowe czy martingale i często zdarza się, że taśma jest zbyt mało plastyczna, twarda i gruba, by spełniać swą funkcję. Wówczas zwyczajnie klinuje się po zaciśnięciu, a jedyna opcja na jej rozluźnienie to poprawienie jej ręcznie. Z HUNDO nie miałam tego typu problemów – zacisk dzięki temu, że jest zrobiony z miękkiej i lekkiej taśmy, chodzi jak masło. Reasumując: Po raz pierwszy odkąd świadomie testuję gadżety dla psów – nie mam zastrzeżeń. Obroża na bank posłuży nam jeszcze długo. Jak tylko pojawią się smycze przepinane o szerokości 2,5cm zamierzam się w taką zaopatrzyć. Jest śliczna, porządna, ultraodporna na brud (polecam HUNDO właścicielom flatów i innych wodno-błotnych wariatów. Można sobie dać spokój z praniem na dłuższy czas). Doskonale wygląda na psie, nie wyciera sierści, jest elastyczna i odporna na czynniki zewnętrzne. Bardzo odpowiada mi filozofia firmy, kontakt z producentem, ogólny klimat wokół całej sprawy. Firma Ani wpisuje się idealnie w mój obraz fajnego, małego, polskiego przedsiębiorstwa, z którym współpraca układa się bez najmniejszych problemów bo zwyczajnie… dba o swojego klienta. Jestem bardzo zadowolona, że mogłam testować produkt HUNDO. Nie mogę się doczekać kolejnych produktów, a Wam polecam obczajenie sobie profilu na Insta i na Fejsbuku, i zaopatrywanie się w obroże i smycze od HUNDO. Sama już czuję w kościach, że na Bahama Mint się nie skończy. Aha, jeszcze jedno, niezmiernie ważne ogłoszenie. Skoro dotrwaliście do końca tej przydługiej recenzji, to należy Wam się Order Uśmiechu, a także…
-10% na wszystkie produkty HUNDO do końca listopada. Czadersko, co? Bierzcie i korzystajcie z tego wszyscy! Zamówienia składa się przez wiadomość prywatną na profilu HUNDO na FB. Rzućcie hasłem „Hundo jest Spoko”, a Ania już będzie wiedziała co i jak.
3 Komentarze
Maria
11/9/2016 11:01:30
Hmm brzmi zachęcająco. A ile taka obróżka kosztuje? Może na gwiazdkę sobie sprawimy :)
Odpowiedz
11/9/2016 12:49:08
Marysiu, nie podałam cennika, bo nie jest on jeszcze do końca ustalony. Wstępnie mogę powiedzieć, że obróżka to koszt między 32 a 44 zł (w zależności od rodzaju i wielkości), ale wszystko będzie wiadomo na 100% jak Ania opublikuje cennik na fp albo na stronie HUNDO :)
Odpowiedz
11/10/2016 05:44:17
Bardzo ciekawy wpis, wartościowe wskazówki. To jest właśnie to czego szukałam :)
Odpowiedz
Odpowiedz |